poniedziałek, 31 marca 2014

14. Smaki z Francji

Tak sobie pomyślałam, że może czas na serię wpisów o ciekawych francuskich smakach, edycjach limitowanych itp. To nie jest Japonia, aż tak bardzo szokujących rzeczy nie ma, jednak czasem znajdzie się coś co przykuje moją uwagę.
W Polsce prawie nigdy nie jadłam chipsów bo tłuste, niezdrowe i bardzo kaloryczne. Niestety (dla mojej diety) we Francji co chwila mają jakieś nowości i różne smaki więc nie mogę się powstrzymać od ich wypróbowania. Wczoraj odkryliśmy Lay's Pesto.

Bardzo smaczne. Super ziołowe i bardzo tłuste :(. Rzeczywiście czuć pesto. Pycha! Chyba następnym razem znów się skusimy...

Tutaj Lay's Fromage. Bardzo fromage. Bardzo bardzo. Waliło na cały pokój. Jak cheetosy ale jeszcze mocniejsze. Smakowały ale potem rozbolał mnie brzuch. Zdecydowanie na jeden raz. I dobrze!
Znów kolekcja Tapas i tym razem w wersji oliwkowej. Zdecydowanie na tak. Delikatne i nie za mocno oliwkowe. Mój numer jeden.
Płatkowych nowości też jest sporo. Ta jest moja ulubiona bo smakuje jak nutella.
W Polsce moimi ulubionymi płatkami śniadaniowymi były Lion od Nestle. Ale kiedy spróbowałam je we Francji okazało się, że polskie płatki smakują bardzo nijak. Francuskie Lion są jak prawdziwy baton. Smak karmelu był bardzo wyrazisty, czekolada również intensywniejsza. Dzięki temu przerzuciłam się na płatkowe śniadania.
To jest coś w stylu piernika z przyprawami korzennymi bodajże. Kocham polskie pierniki. Ale kiedy spróbowałam tego czegoś... Prawie zwymiotowałam!!! Smak był straszliwie silny, żaden napój nie był w stanie zmyć tego strasznego smaku, zaczęłam skakać po pokoju w poszukiwaniu ratunku. Musiałam wyglądać dość komicznie wstrząsana torsjami podczas smarowanie chleba pasztetem ale tylko to mogło mnie uratować. Zdecydowanie najgorsze jedzenie jakie kiedykolwiek jadłam. Nawet kasza gryczana smakuje jak czekolada przy tym potworze.

A jakie w Polsce macie nowości? ;)

czwartek, 27 marca 2014

13. Moje mieszkanko

Ktoś w komentarzu zapytał się jak wygląda moje mieszkanie.
Oczywiście ten syf to przeprowadzka starego właściciela. Teraz jest oczywiście ładniej, czyściej i przyjemniej.


Po prawej jest malutka kuchnia i nie taka mała łazienka.
Na początku wydawało mi się to mieszkanko strasznie małe ale już się przyzwyczaiłam. Jedynie chciałabym mieć większą kuchnię bo taka mała jest niezbyt wygodna. No ale jak na nasze pierwsze mieszkanie zdecydowanie nie jest źle! Nawet zmieściła się u nas bieżnia! A co jest najlepsze i nie tak często spotykane w mieszkaniach w Paryżu jest wanna! Byłam strasznie szczęśliwa jak się dowiedziałam, że jest w mieszkaniu bo wszystkie wcześniejsze mieszkania, które oglądaliśmy były tylko z prysznice. A ja jestem wielką wielbicielką długich kąpieli.

Widok z okna nie jest najgorszy. Mogło być zdecydowanie gorzej.
A tak jest dzisiaj.
To było w naszej lodówce!!!!!



























































Z racji wiosny i niezbyt urozmaiconego jadłospisu postanowiłam wypróbować warzywne przepisy. Tutaj nadziewana cukinia. Całkiem dobra.
A tu nadziewana papryka. Powiem szczerze, że była obleśna!!!!!
Dopiero odkrywam tajemnice gotowania i zdecydowanie sprawia mi to wielką frajdę. Niestety czasem mi coś nie wyjdzie ale nie zrażam się bo przecież nie od razu Rzym zbudowano!

poniedziałek, 17 marca 2014

12. Jak znaleźliśmy mieszkanie w Paryżu.

Jeśli ktoś kiedyś się interesował tym tematem to dobrze wie, że znalezienie mieszkania w Paryżu graniczy z cudem. Nam się udało po niecałym miesiącu poszukiwań co jest wręcz nadzwyczajnym wyczynem i gdyby nie wielka ilość szczęścia pewnie by to nam zajęło ze 3 miesiące.
Jak wyglądają poszukiwania?
Najłatwiejszym sposobem wydały nam się ogłoszenia w necie, na specjalnych stronach internetowych z mieszkaniami do wynajmu czy kupna. Niestety problem jest taki, że często brakuje zdjęć więc za każdym razem musisz iść w ciemno. Oczywiście jeśli już się dodzwonisz. Ponieważ w Paryżu jest OGROMNY popyt na mieszkania musisz zadzwonić nie później niż 5 minut od dodania ogłoszenia! Dlatego jedynym sposobem jest spędzenie całych dni na tych stronach internetowych i próba bycia najszybszym.
Inną opcją jest agencja mieszkaniowa ale kiedy nie jesteś francuzem, nie mówisz po francusku i nie zarabiasz przynajmniej trzy razy tyle ile wynosi koszt wynajmu - możesz od razu odpuścić.
Kolejnym problemem są ceny za mieszkanie. My za 22m2 płacimy prawie 600euro! Inną, tańszą opcją są mieszkania ("mieszkania") 9m2 - 11m2 ale powiedzmy sobie szczerze można dostać klaustrofobii, nie wiem jak ludzie mogą w czymś takim żyć.
Dobrym rozwiązaniem jest mieszkanie za Paryżem i dojazd 30 - 40 min RERem albo pociągiem do miasta, wtedy koszty są zdecydowanie niższe. Niestety na takie mieszkania też trzeba polować bo również znikają w zatrważającym tempie.
A kiedy już uda się nam znaleźć lokal i umówimy się na wizytę to najprawdopodobniej przyjdzie wiele osób, a właściciel wybierze tą najlepszą.
Załóżmy, że już mamy nasz wymarzony apartament, a właściciel jest chętny do wynajmu. Co dalej? Kolejny krok wcale nie jest łatwiejszy. Potrzebujemy teczki dossier. Co taka teczka ma w sobie? Umowę o pracę, koniecznie stałą CDI z pełnym etatem, dodatkowo trzy ostatnie dowody wypłaty, oczywiście wypłata powinna być trzy razy większa niż wynajem, kopia dowodu osobistego no i dokumenty od gwaranta, kogoś kto w razie czego będzie za nas płacił jeśli my olejemy nasze obowiązki. Oczywiście gwarant musi mieć dużo kasy i płacić podatki we Francji inaczej jest bezwartościowy.
A jak się nam to wszystko udało kiedy mój B. ma pracę tylko na pół etatu i nadal studiuje? Tylko i wyłącznie po znajomości i dzięki wielkiemu szczęściu. Po ok 2 tygodniach przeglądania stron internetowych, kiedy zaczynałam już wpadać w rozpacz, B. przypomniał sobie o starym przyjacielu z którym nie rozmawiał od roku. Ten przyjaciel miał super mieszkanko w Paryżu, które nie było bardzo drogie, było w dobrej dzielnicy i które było obiektem zazdrości pana B. I tak mister B. napisał do zapomnianego przyjaciela i zapytał się czy przyjaciel się czasem nie wyprowadza. I co się okazało? Że przyjaciel, pan V. rzeczywiście się wyprowadza. Skontaktował się z agencją, która zajmuje się mieszkaniem i która chciała szukać na własną rękę nowego lokatora, że ma kandydata. A, że pan V. był dobrym lokatorem agencja spojrzała przychylnie i na pana B., który pomimo wszystkich ułomności miał bardzo dobrego gwaranta. Jednak nic nie byłoby pewne gdyby nie pan V., który przestał odbierać telefony od agencji, bo pomimo, że mieli już kandydata, chcieli sprawdzić czy może nie znajdzie się ktoś lepszy. Ale z braku kontaktu z V. nie mogli zrobić spotkania po mieszkaniu z innymi chętnymi, a że nie chcieli marnować już więcej czasu zgodzili się na pana B. W taki oto sposób zaoszczędziliśmy bardzo dużo czasu i dostaliśmy ładne i zadbane mieszkanko w miłej okolicy za rozsądną cenę, jak na Paryż.

środa, 12 marca 2014

11. Ciacha





Moje urodzinowe ciacho.
Zdecydowanie numer jeden we francuskich  boulangerie!




Taki oto prezencik dostałam kiedy mój B. musiał zostać dłużej w pracy.

poniedziałek, 10 marca 2014

10. Muséum national d'histoire naturelle

W końcu, po wielu wcześniejszych próbach, udało nam się wczoraj wybrać do Muséum national d'histoire naturelle. Ubraliśmy grube kurtki i ciepłe ubrania no bo nadal zima itp. Nie zabraliśmy nic oprócz portfela i aparatu. Oczywiście nic nie poszło tak jak zaplanowaliśmy. Kiedy wysiedliśmy z metra zalał nas ogromny upał. Słońce grzało tak jak w lato! Chyba było ponad 20 stopni! Dookoła ludzie rozbierający się, siedzący na trawie, opalający się, prawie goli (!). W powietrzu czuć było zapach wiosny. Od razu dostałam energii do zwiedzania.
Muzeum mieści się w całkiem sporym parku gdzie jest cała masa większych i mniejszych budynków należących do muzeum. Jest tam nawet zoo.

Niestety kiedy chciałam zrobić pierwsze zdjęcie okazało się, że aparat nie działa! Oczywiście zapomniałam baterii, które ładowałam przed wyjściem... Został nam aparat w telefonie.
Słońce grzało coraz mocniej a my byliśmy obładowani kurtkami, które trzymaliśmy pod ręką i ciężkim, bezużytecznym aparatem. Dlatego postanowiliśmy zwiedzić park i okolicę, a wnętrze muzeum zostawiliśmy na następny raz z dobrym, działającym aparatem.



Park był w stylu francuskim (jak to często bywa we Francji) - symetria dwuboczna oraz równo ścięte drzewa i krzewy. Prezentował się bardzo ładnie nawet kiedy większość roślin wciąż nie zakwitła, a niektóre zostały dopiero co posadzone.





Żar lał się z nieba!













 


































Wszędzie symetria!














Źródło: filmweb
 Po jakimś czasie było nam tak gorąco, że musieliśmy się schować w cieniu. Niedaleko nas rozłożyła się grupa małych skautów. Dzieci potrafią być strasznie słodkie szczególnie kiedy nie rozumiem co mówią. Jeden z nich wyglądał całkowicie jak mały Mikołajek z książki René Goscinny. Chudziutki, podkolanówki, buciki i czapeczka, jakbym cofnęła się w czasie!







Te młode chłopaczki sprawiły, że zaczęłam się zastanawiać czy w przyszłości może jednak fajnie by było mieć dziecko. Na szczęście kiedy chłopcy sobie poszli, przyszły inne dzieciaki, które zaczęły się drzeć i płakać.. Od razu wrócił mi mój rozum!


W dalszej części parku spotkaliśmy zboczoną rzeźbę... Facet z szaleńczą miną zboczeńca wpatrujący się w młodego chłopaka. Szczerze nie wiem co to miało przedstawiać.













































W parku była altanka na szczycie wzgórza, niestety z całą masą ludzi, ledwo dało się do niej wcisnąć i na dodatek widok nie był zbyt ciekawy.










Bardzo stare drzwi, które mnie zafascynowały!




















Były nawet kangury.
Za wstęp do dalszej części zoo trzeba było niestety zapłacić, do tego kolejki były przerażające.
A na koniec ja na tle ogrodu bodajże alpejskiego, który był jeszcze zamknięty dla zwiedzających.

W parku spędziliśmy ok 3 godziny, niestety ze względu na totalny brak przygotowania musieliśmy dość szybko wracać bo po 3 godzinach w pełnym słońcu i z kurtkami pod pachą zaczęliśmy się odwadniać! Usta mi całkowicie spierzchły, a w takich miejscach nawet mała woda kosztuje 4 euro.

Warto jeszcze wspomnieć, że większość muzeów w Paryżu jest za darmo dla ludzi z Europy, którzy jeszcze nie skończyli 26 lat, dlatego naprawdę warto wybrać się przed 26 do Francji bo można zaoszczędzić dużo kasy, a muzea są całkowicie warte poświęcenia im czasu. Mój B. nieszczęśliwie już jest po 26 roku życia i za wszystkie atrakcje, które ja mam wciąż za darmo musi płacić.